niedziela, 23 grudnia 2012

1.

Rozdział 1.

      -Jasmine! Jasmine poczekaj na mnie!- odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą do mnie Sofi. Była cała czerwona, a w rękach trzymała wielką paczkę owinięta w czerwony papier.- Mogłaś poczekać. Masz. Jakiś facet kazał mi to przekazać tobie.
- A co to?
- A skąd mam wiedzieć, nie otwierałam. Zabronił mi.
   Delikatnie potrząsnęłam pudełkiem. Coś w śodku się przemieszczało, ale nie obijało się o ścianki. Byłam bardzo zaintrygowana tym prezentem, więc popatrzyłam na swoją najlepszą przyjaciółkę i podziękowałam jej. Po czym szybko ruszyłam w kierunku domu. Przed bramą po drugiej stronie ulicy, stał czarny merceds. W samochodzie widziałam dwóch mężczyn. Wyglądało jakby obserwowali mój dom co było kompletną bzdurą. Dziewczyno uspokój się to nie film akcji. Jednak dla pewności szybko weszłam przez bramkę i ją zablokowałam. Wchodząc do domu odwróciłam się i samochodu już nie było. Wzruszyłam ramionami, zamknęłam drzwi i ruszyłam z paczką do swojego pokoju. Położyłam tajemniczy prezent na łóżko i schowałam kurtkę do szafy. Na szczęście, był piątek i mogę odpocząć od szkoły i lekcji. Moje życie było ciągła rutyną. W kółko to samo. Budzę się, ubieram, pakuję i idę do szkoły. Potem odrabiam lekcje i uczę się, a na koniec jestem tak zmęczona, że kładę się spać. A to pudło, było tajemniczym sekrtem. Oderwaniem od tej rutyny. Ale pytanie brzmi czy chcę się od niej oderwać. Po dłuższym namyśle, to i tak nic nie mam do stracenia. Może to od jakiegoś przystojnego chłopaka. Ha, a komu ja mogłam się podobać. Jednak chcę zaryzykować. Podeszłam do łóżka i zaczęłam zdzierać papier z pudełka. W środku była piękna czerwona sukienka, która moim nieźle, by na mnie leżała. Ale od kogo to? Zajrzałam na dno kartonu. Był tam list. Powoli go otworzyłam i zaczęłam czytać.
     Zapraszamy Pannę Jasmine West na bal stowarzyszenia ROSE. Rozpoczęcie dzisiaj o 20:00. Prosimy o założenie podarka od nas. Podjedzie po panią limuzyna.  (ZAPROSZENIE JEDNOOSOBOWE).

   Dobra to jest dziwne. Ale mam zamiar tam pójść. W końcu ma przyjechać po mnie limuzyna! Spojrzałam na zegarek. Została tylko jedna godzina.  Muszę się śpieszyć. W błyskawicznym tempie pobiegłam na górę i się wykąpałam. Zajęło mi to 15 minut. Następnie suszenie z 10 minut i ubranie się 5 minut. Czyli zostało mi jeszcze 30 minut, a już zauważyłam, że limuzyna już przyjechała. Otworzyłam drzwi akurat kiedy kierowca chciał zapukać do nich. Był blondynem z niebieskimi oczami. Ładny, prosty nos, namiętne usta i pewność siebie w spojrzeniu.
-Cześć.
-Dzieńdobry. Ja po pannę West.
-Czy wszyscy tam będą tak sztywno mówić? - uśiechnęłam się z wyrzutem.
-Oczywiście, że nie. Ale ja jestem zwykłym kierowcą, a pani spesjalnym gościem.
-Hmm.. Specjalnym? - trochę mnie to zdziwiło i zaskoczyło.

-Owszem. Czy możemy już jechać. Na miejsce trochę długo się jedzie.
-Dobrze.- zamknęłam drzwi i pomknęłąm do samochodu. W środku, był pełen luksus. Mała lodóweczka, telewizor, tablety z dostępem do internetu i wygodne skórzane siedzenia. Wziełam pilot i otworzyłam ściankę pomiędzy pasażerami, a kierowcą.
-Jak masz na imię?
-Morgan.
-I co powiesz Morgan? O co chodzi z tym balem? I co to za stowarzyszenie Rose?
-Nie mogę udzielić informacji, wszystkiego dowiesz się na miejscu.
-Porozmawiajmy o czymś.
-A o czym?
-Co sądzisz o ostatnim meczu Packers'ów.
 Parsknął śmiechem, ale bardzo miło rozmawialiśmy przez całą drogę. 

2 komentarze:

  1. Nono, fajnie się zaczyna. Obiecuję, że przeczytam wszystkie rozdziały, ale w weekend. Właśnie jestem nielegalnie na laptopie :)
    Pozdrawiam.
    Rasmuska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna końcówka ;P
    Podoba mi się, postaram się przeczytać resztę, kiedy tylko znajdę chwilę :)


    co-bylo-potem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń