Rozdział 4.
Ona była piękna. Chyba nikt na świecie nie może się z nią równać urodą. Dobrze, że udało mi się ubłagać Greya, żebym to ja był jej opiekunem. Teraz będę mógł ją lepiej poznać. Napewno jest bardzo inteligentna i mądra. Tak rozmyślał Morgan przed drzwiami Jasmine. Gdy w końcu się odważył i zapukał do drzwi, po kilku sekundach otworzyła mu już trochę starsza pani.-Dzieńdobry. Nazywam się Morgan i jestem nowym uczniem w klasie pani córki. Wczoraj umówiłem się z nią, że zabiorę ją ze sobą do szkoły. Mieszkam tam na przeciwko.
Odwrócił się i pokazał na mała willę naprzeciwko, która niedawno jeszcze była na sprzedaż.
-Proszę wejdź. Jasmine zaraz będzie gotowa. Napijesz się czegoś?
-Nie dziękuję.
-Wiesz co, moja córka jakoś nie wspominała, że po nią zajdziesz.
-Może zapomniała powiedzie.... Umilkł, bo schodach własnie schodziła Jasmine. Była śliczna jak zawsze. Na sobie miała trampki i czarne rurki. Na to nałożyła delikantną różową bluzeczkę i brązowy pasek. Co podkreślało jej figurę. Włosy spływały jej po ramionach. Była piękna. Przystanęła zaskoczona, ale potem się uśmiechnęła i podeszła do niego.
-Hej. Co tu robisz?
-Hej. Pamiętasz zgodziłaś się na opiekuna.
-I ty nim będziesz? - gdy kiwnął głową, podskoczyła ze szczęścia i rzuciła mi się na szyję. Nagle cofnęła się i z przerażeniem popatrzyła na swoją matkę. Ona zaś patrzyła ze spokojem i zdziwieniem.-Od kiedy się znacie?
Natychmiastowo przejąłem kontrolę nad sytuacją.
-Poznaliśmy się rok temu na dwu miesięcznym obozie w wakacje.
-Aaa. Ohh.. Przypominam sobie. Wróciłaś wtedy w świetnym chumorze.
Jej mama puściła jej oczko czego nie mogłem nie zauważyć. Uśmiechnąłem się do niej na co ona spłonęła rumieńcem.
-Mamo my już pójdziemy, bo zanim dojedziemy minie sporo czasu, a ja musze Morgana oprowadzić po szkole.
-Dobrze idźcie już.
Perspektywa Jasmine.
Odwróciłam się i miałam właśnie wyjść, gdy doszedł do mnie jej krzyk.-Jasmine kanapki!
Podeszła do mnie troskliwym krokiem i podała mi je. Dotknęła ręką mojego policzka, poczym spojrzała mi w oczy i powiedziała:
-Dla mnie jesteś ciągle moją małą córeczką i zawsze będę się o ciebie martwić.
Gdy byliśmy już w samochodzie Morgan bacznie przypatrywał się mojej twarzy po której spływały cieniutkie strużki łez. Powoli pochylił się nademną i delikatnym ruchem kciuka otarł je. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił tym samym. Przez dłuższą chwilę patrzył na moje usta. W końcu nie wytrzymałam i z całej siły pocałowałam go tak namiętnie jakby był moim kochankiem. Gdy uświadomiłam sobie co sobie pomyślałam oblałam się cała rumieńcami.
-Czas jechać już.- Morgan.
Pocałował mnie tak delikatnie jakby to była obietnica, że to dopiero początek. Poczym ruszył w kierunku mojego liceum. Na początku milczeliśmy nie wiedząc co powiedzieć. Jako pierwsza odważyłam się przerwać pierwsze lody.
-Ty naprawdę będziesz chodził do West High? Przecież zaczął się rok szkolny, czyli nie przyjmują juz uczniów.
-Grey to załatwił. A co nie chcesz, żebym chodził z tobą?
-Chcem! I to bardzo, ale pan Dobrey nie zmieniał nigdy swoich zasad. To jest dziwne, że dla ciebie to zrobił.
-Musiał to zrobić. Grey'owi nie może się sprzeciwić żaden wampir.
-On jest wampirem?!
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Tak i to nawet potężnym.
-Cóż to wyjaśnia jego staromodne zasady i słabość do antyków.
Morgan się roześmiał. Śmiał sie i śmiał. Nie mogłam go uspokoić. Wreszcie wkurzona rąbnełam go delikatnie w głowę.
-Au. No dobra już dobra. Nie wszystkie wampiry mają słabość do antyków. Nawet bardzo mało. Mamy wyczulony węch i układ oddechowy. Starocie przewarznie mają w sobie dużo kurzu jeśli od początku się o nie dobrze nie dba.
-Aha. Dzięki za lekcje histori. Przez pięć minut z tobą nauczyłam się więcej niż od początku roku od pani Reinow.
Reszte drogi siedzieliśmy w milczeniu. Po dojechaniu na miejsce nie chciało na się wychodzić, więc Morgan zaczął opowiadać o wampirach.
Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej u mnie: http://dary-aniola-inna-historia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetne, masz bardzo bogatą wyobraźnię ! Zaraz dodaję do obserwowanych ;)
OdpowiedzUsuń